Kat … z Katynia
Jakie twe losy
kacie z Katynia
Czy ziemia dała ci spokój?
Czy Bóg cię przyjął?
za mordy tysięcy ludzi masowe
za wściekłość
za pychę
za wywyższanie…
Bóg ci wybaczył i dał ci pochówek?
krzyż nad grobem?
pamięć wieczną…
i rozgrzeszenie.
AMEN
Dawid Jagiełło, XI 2009
Skrwawiona ziemio
Tyś Boże pozwolił na śmierć tysięcy…
młodych, silnych, walecznych
Polaków znad Wisły…
co dla kraju kochanego poszli w bój okrutny
by bronić młodej Niepodległości
…po dwudziestu latach – stracona
na tej nieludzkiej ziemi katyńskiej
gdzie ziemię z krwią się miesza
a krew z ciałami niewinnych…
Tyś Boże katów rozgrzeszył…?
którzy nocą czarną młodego żołnierza polskiego
ubili jak zwierzę
dając cios w głowę… i z krzykiem – „następny”
wrzucali w stertę
przykrywając cienką warstwą ziemi
przykrywali… jak Matka Boska dzieciątko w żłobie…
skrwawiona ziemio…
co się z nami stało?
czemu tu krew z ziemią się miesza?
gdzie te tłumy…
i gdzie Katy którzy wolność nam obiecali!?
Gdzie?
ja wiem – oni leżą pod naszymi
nogami
ich ciała ich dusze mieszają się z nami
aby odkupienie u Pana wykupić…
Dawid Jagiełło, XI 2009
KTO DZIŚ PAMIĘTA TAMTE DNI
KTO DZIŚ PAMIĘTA ICH ŚMIERĆ
PRZEZ TYLE LAT MILCZANO I
NIKT TEGO NIE MÓGŁ ZNIEŚĆ
CISZA MORDERCZA TRWAŁA GDY
MÓWIONO NAM O PRZYJAŹNI
MORDERCY ZATRZEĆ CHCIELI ŚLAD
WYMAZAĆ Z NARODU JAŹNI
I PRZYSZEDŁ DZIEŃ – A MUSIAŁ PRZYJŚĆ
GDY PRAWDA ODKRYŁA ZBRODNIE
KARY NIE BYŁO – A WINNA BYĆ
MORDERCOM BYŁO WYGODNIE
MY DZIŚ ROBIMY WSZYSTKO, BY
PRAWDA I PAMIĘĆ ZOSTAŁA
BY PAMIĘTANO TYSIĄCE TYCH
KTÓRYCH SOWIECKA BANDA ZABRAŁA
SOWIECKI STYL – KŁAMSTWO I MORD
DZISIAJ TŁUMACZĄ SIĘ NIEWYRAŹNIE
MOGIŁY MÓWIĄ INNĄ RZECZ
OFIARY KRZYCZĄ DZISIAJ ODWAŻNIE
NIE UKRYWAJCIE ŚMIERCI TYCH
KTÓRYM STRZELONO W TYŁ GŁOWY
OFIARY KRZYCZĄ – RODZINY CHCĄ
SPRAWIEDLIWOŚCI SUROWEJ
I MAJĄ RACJĘ – WYROKÓW CHCĄ
BO BYŁO TO LUDOBÓJSTWO
KONIEC Z KŁAMSTWAMI – PRAWDA JEST DZIŚ
I MA BYĆ KARA ZA ZABÓJSTWO
Małgorzata Fournier
(wnuczka mjr Borysa Fournier zamordowanego w Katyniu)
O Katyniu
Prawosławnym, Katolikom, Judejczykom
i Muzułmanom rozstrzelanym
i uzyskawszy spokój pod sosnami lasu
Katyńskiego – Wieczna pamięć
Czytam przez łzy wiersze Księgi (Przykazania)…
Dusza oburza się, pierś ściśnięta wstydem…
Pobitych, zamęczonych, w krótkim czasie
Sądzonych przez niesłuszny podły sąd
Lub skazanych podpisem Berii,
Żywych lub zabitych – przywieźli tutaj…
I dzwon – jęczy…
Nie, to ich jęki
Donoszą się zduszone spod ziemi…
O, Panie, zlituj się… Dość tyranów!
Niech każde serce bije spokojnie.
…Tu pnie sosen –
niby piszczałki organów,
I słyszę ja:
Brzmi Requiem dla tych, co zginęli…
Wy, dźwięczne sosny, zbliżcie się gałęziami
Ukrywając krwawą ludzką hańbę Przed Okiem Bożym!
A ludzie – przysięgnijcie,
Ze sumienie narodów tutaj stanie na straży!
I będzie jak straż kroczyć po planecie,
Gdzie ginęli lub giną z rąk katów
Mężczyźni i kobiety,
starcy i dzieci –
Bez winy… Nie ma gorętszego pragnienia!!!
O, Wysokie Niebo! Polej deszczami!...
Obmyj ich szczątki
…Opłacz ich dusze…
I daj mi odpowiedź:
no, jak długo między nami
Będzie deptał ziemię szaleniec – kat?!
…………………………………………….
Czytam przez łzy wiersze Księgi…
Życie ofiarowuje nam okrutne lekcje.
Nina Żygariewa, Smoleńsk
Tłumaczenie z języka rosyjskiego (w przekładzie filologicznym)
Prof. dr hab. Zygmunt Zbyrowski, 2011 r.
Katyń
Marian Hemar
Guziki
[ Pamięci kapitana Edwarda Herberta ]
Tylko guziki nieugięte
przetrwały śmierć świadkowie zbrodni
z głębin wychodzą na powierzchnię
jedyny pomnik na ich grobie
są aby świadczyć Bóg policzy
i ulituje się nad nimi
lecz jak zmartwychwstać mają ciałem
kiedy są lepką cząstką ziemi
przeleciał ptak przepływa obłok
upada liść kiełkuje ślaz
i cisza jest na wysokościach
i dymi mgłą katyński las
tylko guziki nieugięte
potężny głos zamilkłych chórów
tylko guziki nieugięte
guziki z płaszczy i mundurów
Zbigniew Herbert
Katyń
Ciśnie się do światła niby warstwy skóry
Tłok patrzących twarzy spod ruszonej darni
Spoglądają jedna znad drugiej - do góry
Ale nie ma ruin. To nie gród wymarły...
Raz odkryte - krzyczą zatęchłymi usty
Lecą sobie przez ręce wypróchniałe w środku
W rów, co nigdy więcej nie będzie już pusty
Ale nie ma krzyży. To nie groby przodków...
Sprzączki i guziki z orzełkiem ze rdzy
Po miskach czerepów - robaków gonitwy
Zgniłe zdjęcia, pamiątki, mapy miast i wsi
Ale nie ma broni. To nie pole bitwy...
Może wszyscy byli na to samo chorzy?
Te same nad karkiem okrągłe urazy
Przez które do ziemi dar odpłynął Boży
Ale nie ma znaków, że to grób zarazy...
Jeszcze rosną drzewa, które to widziały
Jeszcze ziemia pamięta kształt buta, smak krwi
Niebo zna język, w którym komendy padały
Nim padły wystrzały, którymi wciąż brzmi
Ale to świadkowie żywi - więc stronniczy
Zresztą, by ich słuchać - trzeba wejść do zony
Na milczenie tych świadków może pan ich liczyć
Pan powietrza i ziemi i drzew uwięzionych
Oto świat bez śmierci. Świat śmierci bez mordu.
Świat mordu bez rozkazu, rozkazu bez głosu.
Świat głosu bez ciała i ciała bez Boga.
Świat Boga bez imienia, imienia - bez losu.
Jest tylko jedna taka świata strona
Gdzie coś, co nie istnieje - wciąż o pomstę woła
Gdzie już śmiechem nawet mogiła nie czczona
Dół nieominięty - dla orła sokoła...
"O pewnym brzasku w katyńskim lasku
Strzelali do nas Sowieci...
Jacek Kaczmarski
O Boże!...
Najpierw jechali długo,
wieziono ich wiosenną szarugą.
... Ilu ich było? Dwa? Pięć? Osiem? Dwanaście tysięcy?...
Pamiętamy ich zbrojnych i hojnych,
pamiętamy młodziutkich przed wojną...
O Boże... Nie myśleć więcej.
Każdy dzień ma swoją pracę.
a tamto - nie powraca.
... A jednak...
O czym myślał, zanim umierał
za szeregiem walący się szereg?
Będziemy kiedyś wiedzieli,
skoro już wyszli spod ziemi.
Ktoś ocalony cudem,
ktoś schowany przypadkiem w rowie
straszliwą opowieść opowie:
czy szarpały ich ręce brudne?
czy poszli na rzeź bez oporu?
czy konali wiosennym wieczorem?
czy zabito ich w mroźne rano?
O Boże...
Czy im
się pożegnać dano?
Czy do końca, aż kat wystrzelił,
o niczym nie wiedzieli?
Jeden był jedynak u matki,
a drugi u ojca ostatni;
a trzeci popełnił zbrodnię
i jeszcze jej nie zamodlił.
U czwartego synek i żona,
piątemu wielkość sądzona...
... Jak to być może?!
a katów przecie także Pan Bóg stworzył...
O Boże,
który w jaskółce mieszkasz, co obłoki mija,
i w jastrzębiu, co w locie jaskółkę zabija,
w kwiatuszku - wypieszczonym w cieniu leśnych malin,
i w tych, co i maliny, i kwiat podeptali...
... Który zlatujesz ogniem w pędzącym pocisku
i w mózgu świecisz, co od ciosu się rozpryska...
... Który jesteś - i to mię zdumiewa najwięcej -
jednocześnie w Polaku, Moskalu i Niemcu...
O Boże,
z tej wichury, co pali pół świata,
zstąp i zamieszkaj, błagam Ciebie,
nie w dzieciach, nie w kwiatach,
nie w czystych duszach, ani w jasnych wodach,
ale w sercach katów!
Kazimiera Iłłakowiczówna, 1943
Modlitwa
***
Modlę się Panie za kraj, który w męce
I krwi serdecznej pławi się zalewie
Modlę się za naród co żyje w udręce
Za niegasnące otuchy zarzewie
W piersiach co wierzą w Ojczyzny powstanie
Modlę się Panie.
Modlę się Panie, a modli się ze mną
Woń pobojowisk i młodej krwi strugi
Modli się mogił i krzyży rząd długi
I konających jęki co w noc ciemną
Ku Tobie wznoszą o wolność błaganie
Modlę się Panie.
Modlą się Panie stratowane zboża
Modlą bombami zaorane pola
Modli samotna opuszczona rola
I kraj ten cały od morza do morza.
W którym rąk wkrótce do pracy nie stanie
Modlę się Panie.
Modlą się Panie gruzy miast i zgliszcza.
Wsi popalonych sterczące kominy
Szczątki kościołów, samotne ruiny.
Świadkowie strasznych scen smutne dworzyszcza
O łaskę Twoją i zamiłowanie
Modlę się Panie.
Modli się Panie polska ziemia wszystka
Jej wszystkie dawne i nowe kurhany
I całe morze łez i krwi przelanej
Lasy i pola i łąki i rżyska
O wyzwolenie i zmartwychwstanie
Modlę się Panie.
Modlą się Panie a ja razem z nimi
U stóp Twoich kajam się w prochu i pyle
Byś skrócić zechciał wyczekiwań chwile
I by nie były modły daremnymi
O łaskę Twoją i próśb wysłuchanie
Modlę się Panie.
Wacław Kruk
NEKROLOG
(fragment)
Dla tych, którzy musieli kopać własny grób,
Którym ręce wiązano z tyłu i kazano klękać przed jamą,
Których wieźli barkami i zatapiali na środku Morza Białego,
Po których nic nie zostało,
Nawet nazwisko,
Żadna wieść -
Dla nich nie pisze się nekrologów,
Dla nich jest tylko pamięć wdów
Albo żebracze modlitwy matek
Albo zdziwione spojrzenia dzieci
I z dnia na dzień rosnąca powoli błona
Nie dość śmiertelnej rany.
Z nocy na noc rosnąca powoli cisza
Przedawnionego nieszczęścia,
Która zagłusza krzyk i wołania
niepocieszonych,
Nawet jęk.
Zbrodnio niezmierna,
Ziemio wierna;
Wieczne odpoczywania,
Requiem aeterna.
Kazimierz Wierzyński, 1954 r.
ŻOŁNIERZ, KTÓRY KLĘCZY
Gwiazdy, gwiazdy - wzgarda i łaska!
Oto jest niebo, sina koszula żołnierzy,
obce sercu, wrogie głowie, dalekie ciału,
rozdarte w bombowych blaskach -
widziałem, jak okrywał się nim, nie okryty chwałą,
żołnierz, który nie wierzył.
Szrapnele w lasach rozdzierają w strzępy jesień,
w polu tropi zające samolot myśliwski.
Jest to pejzaż pogardy dla człowieka, więc nie ma tu ludzi,
ja jestem tylko drzewem w nocnym lesie
i rozsypuję suche złoto liści
na kompanie, co śpi - aby Bóg jej nie budził.
Lecz świt wszystkie objawia drogi -
i tym, którzy we śnie drżą w objęciach żon,
i tym, co pamiętają sakralne gesty papieża,
i tym, co jadą na okrętach zalanych mgłą -
wszystkim we śnie wszystko było na ścieżaj.
I samolot w te sny wbił swój warkot!
Kto widział zabite miasta, tego zabity sen nie trwoży,
lecz kompania, wybita z cienia, mrugała oczyma jak ślepe dziecko.
Powinienem to na zawsze zostawić pod powieką martwą,
Zakryć milczącym i zabójczym nożem -
Wszyscyśmy wtedy ujrzeli strach uderzający zdradziecko!
Oficer jak Mojżesz prowadzi w morze ognia,
tak głębokie, jak wysoko do nieba,
tak szerokie, jak horyzont, który kompanie okrąża,
Boże łagodny! Boże mleka i chleba!
Oto litania, której nikt pomyśleć nie zdążył.
A w środku tego morza szara muszla bólu,
wśród kompanii, która przyrastała do zielonych bruzd,
jeśli żołnierz, co klęczy i wyciąga ręce.
Krzyczy jego ciało, on najżarliwiej do ziemi się tuli,
Nie wiem, jakie słowo wyjąć mu z czarnych ust?
Ja jestem drzewo i zamilkam w męcie.
Lech Piwowar
Wiersz powstał w obozie jenieckim w Starobielsku. Autor został zamordowany w Charkowie w 1940 roku.
Bez Kaplicy
jest taka Matka Boska
co nie ma kaplicy
na jednym miejscu pozostać nie umie
przeszła przez Katyń
chodzi po rozpaczy
spotyka niewierzących
nie płacze
rozumie
Jan Twardowski